Najnowszy Businessman Today już w Empikach (i nie tylko), a w nim mój felieton, w którym m.in. o tym czy potrafimy właściwie korzystać z wolności, jakie schematy myślenia zostały nam z poprzedniego systemu i jak przez to postrzegani są polscy przedsiębiorcy na świecie. Łapcie ostatnie egzemplarze!

Businessman today Tomasz Wiśniewski

Jest taka teoria, że 99% ludzi to urodzeni niewolnicy. Łatwiej jest wykonywać rozkazy (polecenia), niż obmyślać strategię i brać odpowiedzialność za konsekwencje. Mimo to szukamy wolności, jednak nie do końca mamy świadomość co nam ją daje, a co odbiera i w końcu nie potrafimy z niej właściwie korzystać.

Szczególnie Polacy, ze swoją bujną historią, mają swoisty „gen wolności”, ale cywilizowane społeczeństwa na całym świecie, mimo że nie zawsze musiały walczyć o wolność tak jak my, od lat walczą o coraz więcej swobód obywatelskich. Zdobywaniu wolności sprzyja technologia – internet od lat daje nam swobodny dostęp do informacji i komunikacji. Rzucamy pracę, żeby prowadzić własne biznesy, lub pracujemy zdalnie, zapewniając sobie prawo wyboru gdzie, kiedy, z kim, i dla kogo to robimy. Obracamy cyfrową walutą, która jest niezależna od rządów i banków centralnych, nie zna granic i mamy do niej dostęp z każdego miejsca na świecie. Produkujemy i magazynujemy własną energię elektryczną ze słońca i wiatru, uzdatniamy wodę pitną, co pozwala uniezależnić się od dostaw i wręcz odłączyć od systemu. Zaczynamy jeździć samochodami elektrycznymi, które można naładować własną energią odnawialną, podczas gdy wydobycie i wyrafinowaniu własnej ropy naftowej jest poza naszym zasięgiem. Ograniczamy zużycie paliw płynnych, powoli uniezależniając się od ich producentów, dzięki napędom hybrydowym odzyskującym energię z hamowania.

Rządy nieraz próbują ograniczać te swobody obywatelskie. Chciałyby kontrolować jak najwięcej stref życia obywatela i uzależniać go od siebie. Szczególnie rządy socjalistyczne, podobnie jak korporacje wobec swoich pracowników, ubezwłasnowolniają obywateli, uzależniając ich od pomocy Państwa. Odchodząc z korporacji świadomie zrezygnowałem z licznych benefitów, by zyskać wolność. Chciałem samemu decydować jakim samochodem jeżdżę, czy i gdzie opłacam składki na opiekę medyczną, dodatkową emeryturę, fitness, mieć większy wpływ na podatki. Przeciętnego pracownika korporacji paraliżuje fakt, że może stracić te i wiele innych benefitów jeśli zostanie zwolniony. To zarządzanie strachem działa także świetnie w wydaniu opieki socjalnej i przynosi podobne efekty – marnotrawstwo i nadużycia. Zamiast tworzyć wartość, wiele rodzin studiuje przepisy, żeby wyłudzić jak najwięcej pomocy socjalnej. Benefity trafiają najczęściej nie do tych potrzebujących, tylko do tych, którzy potrafią obejść przepisy, zresztą na swoją własną zgubę.

Jan Fijor, w książce „Jak zostałem milionerem” pisze, że w Stanach rząd ma pomoc emigrantom w głębokim poważaniu i dzięki temu co szósty polski emigrant to milioner. Wielu znajomych autora, którzy wyjechali 30 lat temu do Kanady czy Australii, dostało bezpłatną naukę języka, pomoc materialną, a nawet mieszkanie na czas zorganizowania sobie życia, do dziś sobie tego życia nie zorganizowali, pozostając na pomocy socjalnej.

Poczucie wolności pozwala nam też często dowolnie interpretować fakty, o czym przekonuję się często w biznesie. Inwestor podpisuje umowę, gdzie zobowiązuje się przystąpić do spółki notarialnie i wnieść do niej kapitał w formie pożyczki. Przystępuje do spółki, a potem podaje ją do sądu o natychmiastową spłatę całej pożyczki, nie przyznając się, że został wspólnikiem. Inny twierdzi, że zgłosił się sam do firmy i próbuje pozwać ją, kiedy odkrywa, że ta otrzymała prowizję za jego pozyskanie. Nie wpadł jednak na to, że żeby mógł do firmy zadzwonić, to ta musi mieć opłacony abonament telefoniczny, domenę, wypozycjonowaną stronę internetową, informatyków, PR’owców i marketingowców, którzy przez lata, często ogromnym kosztem, wykonali i zamieścili w sieci szereg materiałów, na podstawie których inwestor ów mógł sobie wyrobić opinię o firmie (potrzeba od 5 do 7 punktów styku z firmą, zanim się dokona zakupu). Ktoś wyszkolony musiał w końcu ten telefon od niego odebrać, ktoś kto z 95 potencjalnymi klientami na 100, rozmawia za darmo, dopiero pięciu pozwala mu zarobić na chleb. Następnie ktoś musi wydrukować umowę, zapakować i wysłać na pocztę, prowadzić dokumentację papierową i elektroniczną. Ktoś musi tym wszystkim osobom naliczyć i wypłacić pensje, rozliczyć PIT’y, stoczyć nierówną walkę z urzędami i ponieść wiele innych dodatkowych, czasem niespodziewanych kosztów, nie wyłączając opóźnień i zwyczajnych oszustw dokonywanych przez kontrahentów. Zastanawiam się czasami czy takie osoby robią awanturę w kawiarni, kiedy płacą za latte 3x więcej niż koszt jej składników, czy jeszcze dają napiwek kelnerce.

Czy takie zachowania to pokłosie minionego ustroju, mentalności, wbijanych przez lata chorych schematów, czy otoczenia w jakim aktualnie żyjemy i działamy? J. Fijor pisze m.in. o ogromie problemów ze wspólnikami polskiego pochodzenia. Z doświadczeń autora wynika, że praktycznie nie można liczyć na ich uczciwość, zrozumienie, mądrość biznesową czy szczere intencje. Kilka lat temu poznałem austriackiego przedsiębiorcę, który zaklinał się, że nigdy więcej nie zrobi biznesu z Polakiem. Założę się, że Gerald Birgfellner też zapewne odpuści sobie dalsze interesy nad Wisłą, po aferze z dwoma wieżami przy Srebrnej. Znajomy przedsiębiorca doszedł już do etapu, kiedy oficjalnie nagrywa wszystkie spotkania biznesowe, a później, kiedy kontrahent wypiera się tego, do czego się zobowiązał, wysyła mu fragment filmu z jego własną wypowiedzią. W tym roku dokonałem gruntownego remontu w dwóch nieruchomościach. Poziom niekompetencji z jakim się spotkałem, kłamstwa, szukanie winnych u wszystkich na około, tylko nie u siebie, to temat na osobny artykuł. Staram się wspierać drobną przedsiębiorczość i cieszy mnie, kiedy ktoś chce odejść z pracy i otworzyć własną firmę, ale jak widzę, że człowiek, który ma mi naprawić zmywarkę, nigdy nie przychodzi na umówioną godzinę, a czasem nie przychodzi w ogóle danego dnia, to strach mu kibicować w rzucaniu etatu, bo za chwilę nie będzie miał co do garnka włożyć.

Jeden z komentujących na moim blogu, pisze, że „polscy przedsiębiorcy na świecie bardzo często są źle postrzegani przez pryzmat złych doświadczeń biznesowych. Osobiście uważam, że to nic innego jak polska mentalność niestety. Na szczęście trend ten zdaje się zmieniać, bo młodym ludziom wpajana jest jednak coraz intensywniej etyka biznesowa i uczciwość.” Chciałbym w to wierzyć, a jednocześnie przypominam, że ci sami Polacy, wrzuceni w inny system potrafią radzić sobie doskonale. Często to system sprawia, że kombinujemy, wyciągamy nienależną pomoc socjalną, kłamiemy, interpretujemy fakty na swoją korzyść. Uczmy się korzystać z wolności w sposób właściwy, nie pozwalajmy sobie jej niepostrzeżenie odbierać i bierzmy odpowiedzialność za swoje decyzje.