Dokładam dziś do biblioteki przedsiębiorcy jak zostałem milionerem L_cutkolejną pozycję, która wywarła na mnie duże wrażenie. Nie jest to wprawdzie książka, która wpłynęła na moje życie, bo dopiero ją przeczytałem, ale potwierdziła moje dotychczasowe przekonania i wprowadziła nowe refleksje na temat pracy, bogactwa i przedsiębiorczości w Polsce i na świecie.

W książce „Jak zostałem milionerem” Jan Fijor pisze między innymi, że utrata pracy nigdy nie jest przyjemna, ale jest to świetna okazja do zrobienia gruntownych zmian w swoim życiu. Podaje też przykłady miliarderów, którzy zaczęli budować swoje fortuny właśnie od tego, że ich wyrzucono z pracy. Jak wielokrotnie pisałem, większość z nas sama nigdy nie podejmie odważnej decyzji o odejściu z pracy, więc zwolnienie może być dla nich największym prezentem. Co z tego, że trzeba będzie czasem zrezygnować z paru wygód, przeciągnąć trochę banki i innych wierzycieli? Wszystko to po to, aby się zahartować i nabyć nowych umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Nic tak nie pobudza kreatywności jak widmo bezdomności a ojcem sukcesu jest cierpienie – o czym też pisze Fijor. Tym z Was, którzy są obecnie w nieciekawej sytuacji polecam zestaw uniwersalnych zasad opisanych w artykule „10 sposobów jak nie poddać się w czasie kryzysu >>”

To co mnie najbardziej zmartwiło w „Jak zostałem milionerem”, to skala problemów ze wspólnikami polskiego pochodzenia. Z doświadczeń autora wynika, że praktycznie nie można liczyć na ich uczciwość, zrozumienie, mądrość biznesową, czy szczere intencje.  Czy jest to wynikiem naszego braku doświadczenia w gospodarce kapitalistycznej i wbijanych nam przez kilkadziesiąt lat chorych schematów? Jakie Wy macie w tej dziedzinie obserwacje? Na marginesie dodam, że bardzo podoba mi się opis „tamtych” czasów i jak radzili sobie wówczas przedsiębiorczy Polacy.

Żeby nie było tak źle to jednak ostatecznie p. Fijor chwali Polskę jako dobre miejsce do robienia biznesu i inwestowania. Sam zawsze twierdziłem, że w takich Niemczech np. wszystko już jest gotowe i rzadko można cieszyć się z nowej drogi, autostrady, czy linii metra. W Polsce rozwój jest na tyle dynamiczny, że o wiele łatwiej jest zarobić na wzroście wartości nieruchomości, szczególnie ziemii rolnej, co bardzo mocno akcentuje autor.

Jak zostałem milionerem już od pierwszych stron fascynuje trafnością przekonań autora, a kiedy doszedłem do różnic w traktowaniu emigrantów przez USA i Kanadę, czy Australię, pomyślałem sobie „Fijor na prezydenta” Okazuje się bowiem, że w Stanach rząd ma pomoc emigrantom w głębokim poważaniu i dzięki temu co szósty polski emigrant to milioner. Wielu znajomych autora, którzy wyjechali 30 lat temu do Kanady czy Australii, dostali bezpłatną naukę języka, pomoc materialną a nawet mieszkanie na czas zorganizowania sobie życia, do dziś sobie tego życia nie zorganizowali, pozostając na pomocy socjalnej.

W książce jest wiele mądrości i rad jak żyć i zarabiać spore pieniądze bez typowego etatu. W wielu branżach można zrobić naprawdę duże pieniądze, dzięki ciężkiej pracy, koncentracji, wytrwałości, budowie zwycięskiego zespołu i ciągłemu rozwojowi, bez koneksji, konieczności wygryzania kogokolwiek, podkładania świń, czy wyniszczającej walki z konkurencją.